NaStyku.pl

Bogatynia state of mind

Bogatynia state of mind
Bogatynia state of mind

Nie kopie się leżącego. No ale jak kopać, kiedy on już dawno jest pod poziomem gruntu i umościł się w dołku niczym piłeczka golfowa? Tyle że dołek, czy w zasadzie dół nawet, głęboki jest jak turoszowska odkrywka. Zresztą to w sumie niedaleczko. Tak głęboko schował się przed światem zdrowy rozsądek tych wszystkich mistrzów intelektu, z tym jednym – wiecie – na czele, co to wymyślili Dni Pamięci Lecha Kaczyńskiego w Bogatyni. Wazelina wobec brata Jarosława wytrysnęła za to pod niebiosa, niczym niegdyś ropa w Karlinie.

Umówmy się więc, zaraz na początku, że ich zdrowego rozsądku kopać nie będziemy, bo nie sposób jeśli on w takiej depresji. Pozwólmy sobie za to na porcję śmiechu, ironii i sarkazmu wobec eksplozji kreacji i polotu w postaci programu trzydniowej, pseudo patriotycznej sieczki dla ciemnego ludu (2-3-4 czerwca 2017 r.) w mieście węgla i energii.

Przyznam się też na początku, że o tym kołtuńskim pomyśle słyszałem już dawno. Obiecałem jednak nie pisnąć pary z klawiatury w trosce o spokojność osób, które mi o tym powiedziały. Po co im nieprzyjemności i karząca ręka wielkiego włodarza? Zresztą, mówiąc szczerze, nie wierzyłem. Człowiekiem lichym i małej wiary jestem, bo dalibóg nie mieściło mi się w moim marnym rozumie, że komuś mógł przyjść do głowy tak horrendalnie groteskowy pomysł, by przez trzy czerwcowe dni łajać mieszkańców Bogatyni marnej jakości bogoojczyźnianą papką ku czci najlepszego Prezydenta RP, profesora Lecha Kaczyńskiego.

I wcale nawet nie dlatego, że moim zdaniem, świętej pamięci Lech Kaczyński najlepszym prezydentem nie był. Nie był nawet dobrym prezydentem, choć niestety przykład obecnej głowy państwa pokazuje, że można być jeszcze gorszym. Nie był też profesorem, bo tytuł ten przysługuje profesorom tzw. belwederskim i nadawany jest przez Prezydenta RP. Lech Kaczyński miał naukowy stopień doktora habilitowanego nauk prawnych, a profesorem, tyle że nadzwyczajnym, był jedynie na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Był jednak prezydentem mojego kraju, zginął w tragicznej katastrofie samolotowej i już choćby przez to szacunek mu się należy. Tylko, czy akurat powinniśmy go okazywać w sposób, w jaki zaproponował umiłowany włodarz miasta znad wielkiej dziury?

Nie wierzyłem, bo trudno mi ogarnąć, żeby czcić pamięć organizując trzydniowy, letni festyn tak przepełniony patosem, piwem i wazeliną, że aż się ulewa. Czytam program tego patriotycznego jarmarku i znajduję w nim m.in.: konkurs wiedzy o L. Kaczyńskim, projekcje filmów o L. Kaczyńskim, panele dyskusyjne poświęcone L. Kaczyńskiemu, wieczór wspomnień o L. Kaczyńskim, widowisko światło i dźwięk z L. Kaczyńskim, sadzenie dębowej alei im. L. Kaczyńskiego, warsztaty poświęcone życiu i działalności L. Kaczyńskiego, wystawę i kiermasz książek o L. Kaczyńskim i oczywiście msze św. w intencji L. Kaczyńskiego. Będą też okolicznościowe znaczki z L. Kaczyńskim, medal upamiętniający Dni L. Kaczyńskiego, kartka pocztowa z podobizną L. Kaczyńskiego oraz broszka z wizerunkiem L. Kaczyńskiego (tzw. pins). Nadążacie? Będzie też podobno wspólne gotowanie w kuchni wojskowej, ale szczerze mówiąc strach zanurzyć chochlę w kotle, bo co może z niego wychynąć zamiast grochówki? No?

A będą jeszcze patriotyczne koncerty, spektakle, pokazy, a nawet konkurs w recytowaniu patriotycznych wierszy. I to nie koniec! W planie są musztry paradne orkiestr dętych, pokazy wojskowe, stoiska z artykułami patriotycznymi, a nawet przejazd przez miasto husarii!

I gdybyż to było wszystko… Ale nie. Umiłowany węglowo-energetyczny włodarz i jego akolici umyślili sobie także zawody sportowe w dyscyplinach nawiązujących do życia i działalności L. Kaczyńskiego. Będzie więc wyścig motocyklowy, bo L. Kaczyński kibicem żużla był. Będzie bieg L. Kaczyńskiego na dystansie równym dniom życia L. Kaczyńskiego. Półmaraton znaczy. Będzie nawet mecz piłkarski pomiędzy skrzykniętymi na tę okoliczność drużynami Lech Bogatynia i Jarosław Bogatynia.

A i to jeszcze pikuś, bo odbędzie się po raz pierwszy w Polsce, na świecie i w galaktyce Międzynarodowa Wystawa Kotów Rasowych „Sierściel bez granic”, bo L. Kaczyński lubił zwierzęta i o nie dbał. A jego brat bardziej właśnie koty.

Bosze… już to raz gdzieś napisałem, więc żeby było łatwiej przekleję: Bogatynia to nie jest stan umysłu, to raczej bezstan! To jego aberracja nonsensopatyczna. Parafrazując tytuł pewnego filmu… Czy leci z nimi pilot?

Ale wiecie co, nawet czytając skany programu obchodów Dni Lecha Kaczyńskiego w Bogatyni opublikowane na jednym z lokalnych portali internetowych, wciąż miałem nadzieję, że to nieprawda. Że znajomi mnie podpuścili, że cały ten program to typowy fake i tak piętnowana ostatnio dezinformacja. Ale nie… Uderz w stół, a nożyce się odezwą.

I odezwał się włodarz nieomylny o sercu brunatnym jak węgiel i umyśle lotnym jak 27 tysięcy voltów w turbinach Turowa. I napisał w oświadczeniu, że potwierdza, że Dni Lecha Kaczyńskiego się odbędą. I napisał jeszcze, że wierzy, że „to idea potrzebna i ważna dla nas wszystkich, Polaków”.
Cóż, niektórzy wierzą w latającego potwora spaghetti. Ja natomiast wierzę, że to impreza bardziej potrzebna nieomylnemu gospodarzowi, niż tym nienazwanym wszystkim. Tylko ja pewnie Polakiem nie jestem albo niedługo się o tym dowiem.

Napisał też, że dziękuje mieszkańcom Bogatyni za wyrazy zainteresowania i zaangażowania a także liczne dowody wsparcia. Rany, chłopie, z kim ty rozmawiasz? Bo z kim ja bym na ten temat nie rozmawiał, to słyszę takie rzeczy, że przez grzeczność tutaj nie przytoczę.

A na koniec się jeszcze zdumiał na rzekome próby ośmieszenia upamiętnienia w tak szczególny sposób L. Kaczyńskiego. Halo, halo! Człowieku, czy ty nie czujesz, że jeśli ktoś tu już kogoś ośmiesza to właśnie osiągnąłeś level hard?

Tak więc nie wierzyłem, ale uwierzyłem w „Sierściela bez granic”. Teraz już we wszystko uwierzę, co mi kto powie o Bogatyni i jej wielkim włodarzu. Muszę więc też uwierzyć w plotkę, że cały ten patriotyczny karnawał Lecha Kaczyńskiego będzie kosztował pół miliona złotych. Pół miliona złotych. Pół miliona złotych. Pół miliona złotych…
No co? Liczę sobie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak się człowiek zdenerwuje wystarczy policzyć do dziecięciu i przechodzi.
Jasna cholera, doliczyłem już pół miliona, a wkurw jakoś nie mija…

Aktualna ocena: 0,0/5
Oceń zdjęcie:
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym jeszcze nie napisaliśmy? Pisz na adres e-mail: lub daj znać nam na Facebooku.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

fot. Redakcja

Zgorzelec: Biuro paszportowe jeszcze w tym roku

Polityka
poniedziałek, 04 marca 2024, 09:04
Jeszcze w tym roku w Zgorzelcu ma zostać otwarte biuro paszportowe. To wynik wspólnych ustaleń pomiędzy Miastem Zgorzelec, Starostwem Powiatowym w Zgorzelcu i Wojewodą Dolnośląskim.

Zobacz również