jak Panią lubię, tak Pani nie zazdroszczę. Ale, żeby etykiecie stało się zadość, gratuluję. Nieszczerze, niestety. Bo gratulować można sukcesu a Pani, Pani Marzeno, zaczęła już podchodzić do lądowania a na lotnisku mgła. Dała się Pani, Pani Marzenko, wypuścić jak zając. Jak Jacek Saryusz Wolski. Jak harcerz w maliny. Naprawdę chce Pani być wiceministrem edukacji narodowej? Czy tam ministrą, proszę mnie poprawić. Edukacji narodowej? W czasach największej rozpierduchy związanej z reformą oświaty? W sytuacji, w której zamykane i likwidowane będą szkoły, a rodzice wkurzeni na maksa i ziejący pretensjami? Po co to Pani, Pani Marzenko? Nie lepiej ładnie wyglądać, jak zwykle? Po programach telewizyjnych pochodzić, fajne zdjęcie na stronie internetowej zamieścić? Cieszyć się nowymi okularkami? Żakiecikiem czerwonusim?
Czytam komunikat MEN w Pani sprawie, że niby tą wiceministrą się Pani zgodziła zostać za Teresę Wargocką i zastanawiam się po co to Pani, Pani kochana? Teraz będzie Pani musiała rękawy w tym żakieciku zakasać i wziąć się do roboty. Ministra Zalewska bankiety, konferencje, bardzo ważne spotkania z Jarosławem. A Pani? Do czarnej tyry. Kłótnie z rodzicami, kłótnie z nauczycielami, kłótnie z samorządowcami. Niedobrze! Sprawdzam po internetach, czy Pani droga Pani, chociaż w bojach zaprawiona, czy życiorys zawodowy bogaty, czy może jakieś publikacje na wiadomy temat były?
Nie no, nauczycielką Pani była! Ale ja też byłem ministrantem a na księdza się nie nadaję. Publikacji niestety nie znalazłem. Głupi ja! Ale Pani jest posłanką. Prawa i Sprawiedliwości. Pani musi być mądra!
A tu taki zonk. Nie lepiej już było zostać wiceministrą wojny, czy tam obrony narodowej? Tam wszystko uchodzi na sucho, spływa po świeżo przystrzyżonej brodzie. Pani wie, Pani Marzeno kochana, że mam rację, prawda? Vide casus Bartłomieja. Nic nie robi, wszystko może, kasa leci. Mówię Pani, Pani Marzenko, trzeba było do MON-u, a nie pchać się na pole minowe w edukacji.
Nie wiem, czy to dla Pani pocieszenie będzie, ale nie jedna jedyna została Pani ostatnio przez kolegów wysterowana. Weźmy na ten przykład Panią Premier. Już nie powiem przez kogo, bo Pani przecież wie, ale też się dała do tej Brukseli wypuścić jak Filip z konopi. Tak, wiem. To wielki sukces był! Polska odzyskała wreszcie podmiotowość, wstała z kolan! Ale naród tego nie rozumie. Durny!
I boję się, że Pani zapału do pracy też nie zrozumie, nie kupi. I będzie katastrofa wizerunkowa. A przecież na wizerunku i dobrym looku Pani zależy, nieprawdaż? Skąd więc ten pęd do samozaorania?
I tak sobie myślę, że chociaż Piers Morgan podczas wywiadu na żywo z moim imiennikiem od Korwinów i Mikków w programie telewizyjnym Good Morning Britain [ITV] miał absolutną rację nazywając go przerażająco seksistowską świnią za słowa, że kobiety są weaker, smaller and less inteligent od mężczyzn, to jednak od każdej teorii jest wyjątek, nieprawdaż? I jeśli nawet teoria Janusza Korwina Mikke jest z gruntu błędna, to przecież i ona ma swoje wyjątki. Taaa…